poniedziałek, 18 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 5''

- Dzień Dobry , panu - powiedziałem nieśmiało ale miło.
Profesor skinął tylko głową w geście ''Dzień Dobry''.
- A może ty coś wiesz Scorpius ? Czy ostatnio nic dziwnego nie widziałeś ? - spytał się mnie innym tonem niż zawsze.
- Ja nie... Nic nie widziałem. A tak w ogóle co się stało ? - zapytałem podnosząc głowę.
- Bo , wiesz Scorpio. Hogwart nie jest już tak bezpieczny. Ostatnio zniknęło bez powodu kilka uczniów , z wszystkich domów. Było to wczoraj po kolacji. Naprawdę nic nie widziałeś ? - podniósł lewą brew.
- Ja , naprawdę nic nie wiem... - poszedłem znowu do pokoju.
Wparowałem tam jak nienormalny.
- WIEM CO SIĘ STAŁO ! - krzyknąłem.
- I co? Ty też nie pukałeś - naburmuszył się James.
Miał rację ale miałem teraz ważniejszą sprawę im do wyznania.
- Wiem o co chodzi z informacją McGonagall - wydukałem spokojnie
                                             ************************
- Kto za tym stoi ? - zapytał ze strachem Blade.
- A co boisz się ? - zaśmiał się z ironią James.
- Oczywiście że nie , głupku ! - zerwał się z miejsca.
- Musimy uważać - powiedziałem.
- Jak coś zobaczymy ''dziwnego'' mamy to powiedzieć Ves'owi - dodałem.
- Odkryłeś Amerykę... - palnął trochę zezłoszczony James.
- O co Ci chodzi ?! - zapytałem doniosłym głosem.
- Wiem wszystko - odrzekł wstając.
- Niby co ? - podszedłem do niego.
- Wiem , że podrywasz Lunę ! - odwrócił się.
- Wcale że nie ! A jak niby bym jednak ją podrywał co byś mi zrobił ?! - rzekłem  jednym tonem.
- A przyłożyć Ci ! - krzyknął.
- Niby czemu ? Nawet z nią nie rozmawiałeś , to nie moja wina że nie potrafisz powiedzieć nic do dziewczyny ! - moja złość przerosła granicę.
- TY!? - przyłożył  mi z pięści.
Miał miał mi jeszcze raz przywalić ale Al mnie obronił.
- James! Co ty robisz ?! Przestań ! Na mózg Ci padło ? To twój kuzyn ! - zripostował Al
- Sam się prosił! - odwrócił się i wyszedł z pokoju.
                                      *************
- Już ok Scorpio ? - spytał Bertie przemywając mi ranę ma czole.
- Chyba tak - skrzyżowałem ręce.
Mama Bertie'ego jest lekarzem więc , potrafi coś nieco zrobić jeśli chodzi o opatrzenie ran czy coś.
Al popatrzył na mnie.
- Może pójdziesz do brata ? - spytałem.
- Brata ?! Po tym co zrobił nie mogę nazwać bratem... - wbił wzrok w podłogę.
Blade w głębi duszy mi zapewne współczuł. Po charakterze na co dzień tego nie widać , ale kiedy już się go pozna , wie się jaki wprawdzie jest. 
- Dzięki wam - przyłożyłem do czoła wacik i wyszedłem z pokoju.
W salonie była Luna i parę ślizgonów i ślizgonek. Usiadłem na kanapie.
- Co Ci się stało ? - spytała opiekuńczo Luna.
-Nic... - odpowiedziałem szybko.
- James Cię uderzył ? - spojrzała na mnie.
- Skąd wiesz ? - dopytałem spoglądając na nią.
- Potrafię przepowiadać przyszłość , zupełnie jak profesor Rodrigez.
Uśmiechnąłem się i wziąłem z ławy pióro i kawał pergaminu.
- ,,Mamo i tato !
Jak wiecie , w Slytherin'ie i w innych domach , szczególnie w całym Hogwarcie (...)'' - pisałem .
Moja sowa właśnie jakoś uciekła z sowiarni i pukała w szybę otworzyłem ją i dałem jej list.
                                                                        ***
- Gdzie jest James ? - spytał się mnie Al kiedy szliśmy z Trilock'iem na kolację.
- Nie mam pojęcia... - wydukałem przestraszony.
- Jak gdzieś jest to wie , że mamy kolację i przyjdzie chłopaki - wtrącił się Tod.
Jedliśmy właśnie kolację. James'a jeszcze nie było.
- Gdzie on jest !? Zaraz przecież już idziemy ! Zostało 10 minut ! - panikował Al.
Jak zwykle Blade go uspokajał.
- Na pewno gdzieś tu jest i zaraz przyjdzie - mówił mu Blade.
- Czemu ja akurat mam wszystkich uspokajać ! - marudził pod nosem. 
Nagle usiadła koło mnie Rose Weasley.
- Hej. U was też giną różne osoby ? - spytała się wszystkich.
- Tak - odpowiedział cały długi stół chórem.
- JAMES! - krzyknął Al.
- Co jak on zniknął jak inni uczniowie !? - mówił przez łzy.
Miał świętą rację. Było to możliwe. Wszytko przeze mnie ! Jakbym nie wprowadził się z nim w kłótnię by tutaj był a Al ,by nie jęczał. Drapało mnie sumienie.
Wszyscy poszliśmy do dormitoriów. W pokoju nie było James'a ! Postanowiliśmy powiedzieć o tym profesorowi Ves'owi.
                                                               ***
- Kiedy zniknął ? - pytał z niedowierzaniem profesor.
- Około godziny 15 : 50 - wybełkotał z ostatnich sił Albus.
- A co się stało ze wyszedł 10 minut przed zakazem wychodzenia na jakiekolwiek piętro oprócz dormitoriów ? - pytał po raz ''enty''.
- Pokłóciliśmy się profesorze. Uderzył mnie w czoło , ale jak pan widzi , nic już mi nie jest. Potem wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami - wytłumaczyłem dokładnie.
- To mi wystarczy - odwrócił się.
- Możecie już iść - wskazał palcem mi i Al'owi drzwi.
Wyszliśmy.
                                                             ***
Dostałem list od rodziców o treści.
- ,,Scorpiusku !
Wiemy o tym. Twój ojciec słyszał o tym w ministerstwie. Boimy się o ciebie i o innych. Proszę , uważaj na siebie i nie łam regulaminu , który zarządziła Dyrektor McGonagall
Astoria i Draco ''.
                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz