czwartek, 21 sierpnia 2014

Uwaga !

UWAGA !

To koniec wpisów z tego roku w Hogwarcie. Niedługo napiszę drugi rok. Pamiętajcie tylko że niedługo szkoła. Będę miała stos lekcji i nauki na sprawdziany i kartkówki. Będę mniej czasu spędzała przy bloog'u. Będę może pisała jeden wpis na max. 2 tygodnie. Nie wiem czy nie zamknąć bloog'a. Nikt go nie obserwuje , i nie śledzi postów. Myślę , że jeszcze z miesiąc bloog się utrzyma , później będzie koniec :/ Bym była szczęśliwa gdybyście promowali i polecali mój bloggek ;) Byłabym niezłomnie wdzięczna.
Dzięki i do zobaczenia ;*

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 10 ''

Obudziłem się w szpitalu szkolnym. Byli tam wszyscy , którzy byli uwięzieni w ''kuli''. Nie wiem co się stało ale , szukali za pewne demonów , ukrytych z naszych ciałach po odejściu Sombry.
- Hej , Scorp ! - do mojego łóżka podbiegł Al.
- CO , co się stało ? - spytałem odwracając głowę we wszystkie strony. 
- No , profesor pokonała Sombrę w lody mroźnej północy - machnął rękom.
- Naprawdę ? Nie było za dużo akcji - zmarniałem.
- Nie dałeś mi dokończyć - usiadł na łóżku obok.
- Potem , wkroczyłem ja . Zaczął mnie atakować , a ja z dyrektorką go pokonaliśmy. Dzięki mojemu znaku - pokazał mi ramię.
Znak był podobny do błyskawicy.
- To nie twój ojciec ma taki znak ? Od Sam-Wiesz-Kogo ? - zapytałem podnosząc brew.
- Tak , ale ja od urodzenia go mam. Nie mam pojęcia czemu - odwrócił się w stronę drzwi.
                                                                  ***********
W godzinach popołudniowych wszyscy zostali wypisani do swoich dormitoriów. Tam czekała na ślizgonów niespodzianka. Berie i Tod zrobili huczne przyjęcie. Po tej ''balandze'' musieli sprzątać serpentyny około dwie godziny. Wszystko wróciło do normy. Jak zwykle co 3 dni piszę list do rodziców , a oni mi odpisują.
                                                                         ********
Bardzo długo nie pisałem w pamiętniku dlatego że , James mi go podstępnie schował. Nie wiem czemu ale nawet nie raczył go przeczytać. Widać , że drapało by go za to sumienie. Trudno , że nie uzupełniałem pamiętnika od dawna ale to chyba lepiej. Będzie więcej miejsca na notatki z poszczególnych roków w Hogwarcie. No to tak. Niedługo będę na drugim roku w Hogwarcie , więc czego mam się spodziewać ? Dużo huku , wrzasków i akcji. 
                                                                           ***
Jestem teraz w domu , na moim mięciutkim niebieskim łóżku . W okół mnie panuje zupełna cisza. Nigdy tak się nie czułem. Po kilku miesiącach , w Hogwarcie doceniam wszystko. Za oknem , rosną czereśnie , wiśnie i jabłka na drzewach , a w okół rezydencji Malfoyów , jest pełno pól maków. Wiltshire to piękna okolica. Sądzę , że w te wakacje dużo się będzie działo. Nie raz pojadę za granicę , spotkam się na 100% z Al'em i chłopakami. Zdrówko pamiętniczku :*

środa, 20 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 9 ''

Byłem bardzo szczęśliwy , że złapałem ten znicz. Ale z innej perspektywy i tak dziewczyna nie miała ze mną szans ! Po meczu , jak zawsze wszedłem do pokoju gdzie chłopacy zrobili ''imprezę'' za to , że złapałem ten głupi znicz.
- Po co robicie tyle szumu ? - spytałem.
- Wygrałeś z Rose - odpowiedział szybko Blade.
- A to coś trudnego to dziewczyna ! - oznajmiłem odwracając wzrok.
- Ale uwierz mi , jest najlepszą uczestniczką Quidditcha w historii - rzekł Al , drapiąc się po szyi.
                                                         *****************
- Koniec mętliku , koniec krzyków i tych wrzasków - wreszcie położyłem się do łóżka po całym dniu. Zacząłem medytować ' według Flitwicka dobrze wpływa to na umysł.
- Scorpio ! - krzyknął Al wchodząc do pokoju.
- Czy w tej szkole nie można odpocząć?! - spadłem z łóżka.
- Sorka , ale musisz coś wiedzieć - odrzekł grobowym tonem.
                                                               ***
Okazało się , że to co miał mi pokazać Al , to był żart Bertie'ego i Tod'a. Jak zwykle coś wymyślili.
Próbowałem jakoś spać ale się nie dało. Próbowałem zasnąć. Za oknem była bardzo gęsta mgła , że nie było nawet widać wielkiej Bijącej Wierzby. Nagle koło łóżka pojawił się czarny dym , taki jak mnie gonił przedwczorajszej nocy. Straciłem przytomność. Obudziłem się otoczony innymi dzieciakami.
- Gdzie co jak ?! - wstałem na równe nogi.
Zobaczyłem James'a , Shirę i innych uczniów Hogwartu. Byliśmy uwięzieni w jakieś ''czarnej kuli''. Gdy próbowało się dotknąć jej ścian , raził Cię prąd. 
- O Malfoy , myślałem , że wytrzymasz krócej - zadrwił James.
- Chwila , kto to ?! Kto za tym wszystkim stoi - zapytałem nie rozumiejąc w ogóle gdzie jestem.
- Zostaliśmy uwięzieni tutaj przez pewnego Sombrę. Tysiąc lat temu , kiedy Hogwart został założony , Salazar Slytherin miał syna. Nazywał się Sombra. Zaczął interesować się czarną magią i pewnego dnia zmienił się w demona. Chce się zemścić , za to , że Jego ojca nie wysłuchano i odszedł z Hogwartu na wieki - powiedziała tajemniczo Shira. 
- A jak się wydostała tamta opętana dziewczyna ?! - spytałem.
- Ona? Była szalona ! Bez uwago na prąd wyszła z kuli , a potem została opętana. Radzę Ci byś nie próbował uciekać - oznajmił jakiś puchon.
- Ale co z wami jest ?! Musimy się stąd wydostać ! - odwróciłem się.
- Próbowałam wszystkich zaklęć i to na nic . Zły Sombra rzucił urok na moją różdżkę. Nie rzucę na niej już żadnego zaklęcia - pokazała mi szarą różdżkę ''obrośnięta'' w jakieś czarne kamienie.
Nie wiedziałem co robić. Mogliśmy zostać tu na wieczność. Nagle zjawił się on.
- Kogo wolicie bym teraz tu do was dołączył ? Jednego chłopca z puchonów czy ślizgonów ? - zaśmiał się złowieszczo.
- Nie wyjdzie Ci to na dobre Sombra - powiedziała mężnie Shira.
- Och , wyjdzie. Jesteście bezsilni do blasku mojej potężnej mocy - odwrócił się.
- Czemu Cię dręczy to co się stało 1000 lat temu ! - krzyknęła.
Zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Czy Cię nie łapie za serce to , że porywasz dzieci i skazujesz je na tę mękę tutaj ! Nie masz serca! - skrzyżowała ręce.
- Masz rację. Jestem potworem , ale mogę być gorszy , więc jak coś jeszcze powiesz zabiję was bez powiedzenia ''Dzień Dobry'' lub ''Do widzenia'' - zniknął w obłokach czarnego dymu.
- Jak nikt nas nie znajdzie to jesteśmy zgubieni ! - usiadła i zaczęła płakać.
Niektórzy chcieli ją zmotywować , ale nikt nie miał na tyle siły by jej pomóc.
                                                                 ***
Usłyszeliśmy głuchy dźwięk. Ktoś do nas szedł .Pomyśleliśmy , że to koniec .
To był Bertie i Tod.
- Co wy tu robicie ! - zawrzeszczał James.
- Przyszliśmy was ratować ! - wyszeptał.
- Ale skąd wy wiedzieliście że my tu jesteśmy uwięzieni! - zapytał ktoś.
- Lepiej nie pytajcie - machnęli rękom i utworzyli ''kulę'' od magicznego zaklęcia. Od strony zewnętrznej było to dziecinnie proste. Gdy wszyscy wyskoczyli z kuli , pojawiła się Profesor McGonagall. I zjawił się on. Nie pamiętam co było dalej , bo wszyscy uczniowie stracili przytomność.

wtorek, 19 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 8 ''

Właśnie byłem na obiedzie w WS , kiedy Luna przyszła zapłakana.
- Co się stało ? - zapytałem.
- Moja siostra zaginęła ! Tak jak inni ! - złapała się za głowę.
- Przykro mi ... - wyraziłem współczucie.
Wstała od stołu i odeszła.
Nie wiem co złego powiedziałem ale wiem tylko , że była zrozpaczona. Jakbym miał brata lub siostrę , też bym się tak zachował.
Ale nie mam i dobrze mi z tym :P Zaczęła się lekcja zaklęć.
                                                                 ***
- Szukam członków do mojego chóru ! - powiedział Profesor Flitwick.
- Może ty Malfoy ? Nadawał byś się na chórzystę - dodał.
Cała klasa wybuchnęła śmiechem. Zawsze Flitwick obrażał kogoś w ten sposób.
Miałem jutro grać w meczu Quidditcha. Miałem kilka treningów , ale poza tym nic innego.
Po lekcjach udałem się na stadion od Quidditcha , by ćwiczyć i trenować ostatni dzień przed meczem. Mieliśmy grać z Gryffonami.
Ma placu zobaczyłem kilka ślizgonów z drużyny i Lunę.
- Luna ? Co tu robisz  - spytałem.
- James'a też porwano , a ja byłam 3 na liście z najlepszych uczniów w Quidk'u więc , Hoch przydzielił mi stanowisko Obrońcy - odwróciła wzrok.
Zaczęliśmy trening. Był taki jak inne , ale coś było nie tak... Nie wiem co , ale dziwnie się czułem.
                                                                           ***
Dziś był ten dzień. Po raz pierwszy miałem zagrać w meczu Quiditcha , na oczach wszystkich domów Hogwartu. Powietrze brękę , w niej był złoty znicz.
- Wygrali Ślizgoni ! - usłyszałem głos komendatora.yło rześkie , a wiatr słaby . Słońce grzało , chociaż że był już wrzesień. Słyszałem dopping'i różnych domów.
- To lecimy - powiedział Flint.
Arena była pełna. Nie było wolnego miejsca. Cała szkoła przyszła zobaczyć ten jedyny mecz. Ślizgoni i Gryfoni są od dawna wrogami i każdy był ciekawy co się wydarzy.
                                                                           ***
Przed oczyma coś mi przeleciało. Nie był to kafel lub inna kula. Był to Złoty Znicz. Popędziłem w kierunku gdzie leciał. Zauważyłem go , tak jak Rose Weasley , ścigająca w Gryffindorze.
Podleciałem w jego stronę. Wyciągnąłem rękę w stronę znicza . Ktoś mnie uderzył.
- Chyba dasz dziewczynie wygrać , co ? - zapytała Rose.
- A byś się nie zdziwiła ! - popędziłem za nim prawie , że prędkością światła.
- Jeszcze trochę ! - pomyślałem będąc 5 cm przed zniczem.
Niestety wyłożyłem się , bardzo mocno. Jednak podniosłem 

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 7 ''

Nie mogłem tej nocy zasnąć. Księżyc mocniej świecił i ciągle słyszałem ''krzyki'' kruków latających w okół muru Hogwartu. Głównie myślałem o James'ie
- Czemu ja go wkurzałem? On zaczął ale , nie musiałem zwracać na niego uwagi - rozmyśliłem się.
W końcu zasnąłem. Znowu się obudziłem słysząc skrzypienie drzwi. Wstałem z łóżka i na palcach zszedłem do salonu. Nikogo tam nie było. Bałem się wyjść na korytarz , ale się ''uwziąłem'' , bo nie jestem mięczakiem.
- Gdzie ty idziesz ? - usłyszałem głos.
Odwróciłem się ; na kanapie znikąd pojawiła się na kanapie.
- Co ... Co ty tu robisz ? - spytałem.
- Mam swoje powody by być niewidzialna - uśmiechnęła się.
- Aha - wymówiłem hasło by drzwi z salonu się otworzyły.
- Naprawdę , chcesz tam iść ?! - złapała mnie za rękę ale szybko ją odciągnęła.
- Tak , słyszałem dziwne szumy , a ja jak coś usłyszę muszę wiedzieć co to ! - oznajmiłem i wyszedłem z dormitorium.
- Uważaj na siebie - mówiła za mną Luna.
Zza rogu zobaczyłem coś co na zawsze zapamiętam . Pewna świeca lewitowała w powietrzu. Wyglądało to jakby ktoś z nią szedł . Wycofałem się ale jak zwykle o coś się potknąłem.
Ta ''świeca'' zaczęła mnie gonić ! Dziwnie to brzmi ale ja nie śniłem z tym momencie. Świeca ''rozpłynęła się'' i zmieniła się w czarny dym , czy coś w tym rodzaju. Biegłem jak najszybciej.
- ,, Zaraz CIĘ BĘDĘ MIAŁ !'' - zawarczał pewien głos.
Jakimś cudem wpadłem z hukiem do dormitorium. Byłem tam bezpieczny. ''Dym'' zniknął a ja upadłem na podłogę.
Po kilku minutach wróciłem do siebie i poszedłem na górę. Padłem na łóżko i zasnąłem.
                                                                       ***
Rano , jak zwykle obudziłem się i poszedłem na śniadanie do WS.
Dziwnie , wszystko mnie bolało. Kiedy jadłem , cały czas Ves Trilock , się na mnie patrzył.
- O co mu chodzi ? - pomyślałem.
Niestety pierwsza lekcja od rana były to eliksiry. Tak samo było na zajęciach.  Nareszcie lekcja się skończyła. Chciałem już wyjść z sali gdy ...
- Poczekaj , Malfoy ! - powiedział .
- TAK , proszę Pana - odwróciłem się.
- Podejdź tu do mnie - wybełkotał nieprzyjaźnie.
- Pokaż mi swoje ręce ! - krzyknął potem.
Popatrzyłem się na niego jak na wariata. Odwróciłem głowę w drugą stronę i pokazałem ręce.
- Wiedziałem ... - odpowiedział ochoczo przestraszony.
Popatrzyłem na swoje ręce. ONE ROBIŁY SIĘ OD PAZNOKCI SZARE !
- Co się dzieje profesorze? - spytałem.
On tylko wpadł jak szalony na półkę z eliksirami rzadkimi.
- Wypij to - podał mi flakonik z fioletową miksturą.
- A po co to jest ? - zapytałem.
- To jest lekarstwo na twojego demona - odrzekł z nadąsaną miną.
- Demona? - szepnąłem i wypiłem eliksir.
Po chwili moje ręce odzyskały normalny odcień skóry , a koło nas pojawił się czary kłębek dymu taki jak w nocy na korytarzu. Przeszedł przez ścianę i już go nie zobaczyliśmy.
- Wiem Scorpius'ie , że złamałeś regulamin i wyszedłeś na korytarz w nocy ! - dodał.
- Mi też się to coś ukazało. Nie powiem tego dyrektorce , ale już nigdy nie wychodź na korytarz w NOCY - uśmiechnął się pobłażliwie.   
Uciekłem z sali i poszedłem na numerologię.
                                                    ***************                                               

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 6 ''

Ucieszyłem się , że rodzice mi odpisali na list. Tak w sekrecie , trochę tęsknię za nimi.
Szczególnie za spaniem do godziny 11:00. 
- Dobre czasy ... - rozmyśliłem się.
Połowa już zasnęła a ja jedyny próbowałem spać. Przekręcałem się z boku na bok. Patrzyłem się w srebrzysty księżyc powoli opadający z nocnego nieba. Wreszcie , nie wiem kiedy , zasnąłem.
Obudził mnie rano Al.
- Scorpio ! Scorp ! - krzyczał mi nad uchem.
- Dobra już wstaję , co się stało ? - usiadłem po turecku na łóżku.
- Znaleźli jakąś dziewczynę z tych zaginionych... - wyjąkał ze strachem.
- Naprawdę ?! Skąd to wiesz i gdzie ona jest ? - zapytałem tak aby nie wiedział , że chociaż odrobinę się przestraszyłem.
- Wiem to , bo rano wstałem ok. 6:00 , usiadłem na kanapie w salonie i usłyszałem za obrazem Salazara Slytherin'a rozmowę Dyrektorki z nauczycielami. Jest w szpitalu. Próbują ją wyleczyć - odpowiedział tym razem spokojniej.
- Czemu w szpitalu ? - zaciekawiłem się tą informacją.
- Ona jest jakby opętana'' nie chce rozmawiać i o tym mówić. Boi się każdego kto przechodzi jej koło łóżka.Chcą jej wyprać to wspomnienie - odrzekł.
Teraz zauważyłem , że reszta chłopaków siedziała na łóżkach i przyglądała i nasłuchiwała toczący się dialog.
- Straszne... Na razie o tym nie rozmawiajmy - przyznałem patrząc na zegarek.
Była 6:40. Ubrałem się i umyłem i zszedłem do salonu. Nikogo tam nie było.
                                                                         ***********
Pałaszowałem śniadanie. Nagle olśniło mnie , że nie ma z nami Luny , a przy stole Ravenclaw'u ; Shira'y.
Rozglądałem się za nią.
- Czyżby ona też zaginęła ? - spytałem sam siebie w myślach.
Nareszcie zobaczyłem ją jak wchodzi z siostrą do WS. Usiadła koło mnie.
 - Wiecie, byłam z siostrą u tej opętanej dziewczyny. Bała się nawet własnego cienia! Jakoś siostra i nauczyciele ''wyprali'' jej to wspomnienie , ale nie można jego ''odtworzyć'' lub zobaczyć - wyszeptała.
Coś tam inni do niej mówili ale ja akurat skupiłem się na śniadaniu.
Za 5 min była lekcja. Opuściliśmy WS i szliśmy na lekcję Starożytnych Runów.
Szedłem na nią z Luną bo chłopaki zapomnieli książek.
- Co ? Bałeś się że też zniknęłam? - uśmiechnęła się.
- Trochę , tak. Ty jako jedyna mnie rozumiesz... - zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem i się zarumieniłem.
- Naprawdę Scorpius'ie ? Masz dużo przyjaciół , którzy Cię rozumieją , ale i tak dziękuję - również się zarumieniła.
                                                      ******************
Lekcja Runów przebiegła normalnie , jak i cały dzień. Odrabiałem właśnie w pokoju lekcje.
- ,,Co onacza zaklęcie : Lumos ? Odpowiedź :  zaklęcie, które powoduje zapalenie się niebieskiego światła o zasięgu ok. trzech metrów''. - pisałem w podręczniku aż nagle ktoś mocno otworzył drzwi.
Był to Tod.
- Siema - zadrwił.
- Co masz taki humor ? - popatrzyłem na niego jak na wariata śmiejąc się.
- Jedna z ślizgonek powiedziała , że jestem przystojniak - napiął pierś.
- Naprawdę ? Ja widzę napis ,,KOPNIJ MNIE'' - popatrzyłem na tył jego pleców.
- Gdzie?! Ty mi zazdrościsz ! - wyszedł z pokoju.
- Co za głupek - pomyślałem przypominając sobie na jego plecach karteczkę z tym napisem.

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 5''

- Dzień Dobry , panu - powiedziałem nieśmiało ale miło.
Profesor skinął tylko głową w geście ''Dzień Dobry''.
- A może ty coś wiesz Scorpius ? Czy ostatnio nic dziwnego nie widziałeś ? - spytał się mnie innym tonem niż zawsze.
- Ja nie... Nic nie widziałem. A tak w ogóle co się stało ? - zapytałem podnosząc głowę.
- Bo , wiesz Scorpio. Hogwart nie jest już tak bezpieczny. Ostatnio zniknęło bez powodu kilka uczniów , z wszystkich domów. Było to wczoraj po kolacji. Naprawdę nic nie widziałeś ? - podniósł lewą brew.
- Ja , naprawdę nic nie wiem... - poszedłem znowu do pokoju.
Wparowałem tam jak nienormalny.
- WIEM CO SIĘ STAŁO ! - krzyknąłem.
- I co? Ty też nie pukałeś - naburmuszył się James.
Miał rację ale miałem teraz ważniejszą sprawę im do wyznania.
- Wiem o co chodzi z informacją McGonagall - wydukałem spokojnie
                                             ************************
- Kto za tym stoi ? - zapytał ze strachem Blade.
- A co boisz się ? - zaśmiał się z ironią James.
- Oczywiście że nie , głupku ! - zerwał się z miejsca.
- Musimy uważać - powiedziałem.
- Jak coś zobaczymy ''dziwnego'' mamy to powiedzieć Ves'owi - dodałem.
- Odkryłeś Amerykę... - palnął trochę zezłoszczony James.
- O co Ci chodzi ?! - zapytałem doniosłym głosem.
- Wiem wszystko - odrzekł wstając.
- Niby co ? - podszedłem do niego.
- Wiem , że podrywasz Lunę ! - odwrócił się.
- Wcale że nie ! A jak niby bym jednak ją podrywał co byś mi zrobił ?! - rzekłem  jednym tonem.
- A przyłożyć Ci ! - krzyknął.
- Niby czemu ? Nawet z nią nie rozmawiałeś , to nie moja wina że nie potrafisz powiedzieć nic do dziewczyny ! - moja złość przerosła granicę.
- TY!? - przyłożył  mi z pięści.
Miał miał mi jeszcze raz przywalić ale Al mnie obronił.
- James! Co ty robisz ?! Przestań ! Na mózg Ci padło ? To twój kuzyn ! - zripostował Al
- Sam się prosił! - odwrócił się i wyszedł z pokoju.
                                      *************
- Już ok Scorpio ? - spytał Bertie przemywając mi ranę ma czole.
- Chyba tak - skrzyżowałem ręce.
Mama Bertie'ego jest lekarzem więc , potrafi coś nieco zrobić jeśli chodzi o opatrzenie ran czy coś.
Al popatrzył na mnie.
- Może pójdziesz do brata ? - spytałem.
- Brata ?! Po tym co zrobił nie mogę nazwać bratem... - wbił wzrok w podłogę.
Blade w głębi duszy mi zapewne współczuł. Po charakterze na co dzień tego nie widać , ale kiedy już się go pozna , wie się jaki wprawdzie jest. 
- Dzięki wam - przyłożyłem do czoła wacik i wyszedłem z pokoju.
W salonie była Luna i parę ślizgonów i ślizgonek. Usiadłem na kanapie.
- Co Ci się stało ? - spytała opiekuńczo Luna.
-Nic... - odpowiedziałem szybko.
- James Cię uderzył ? - spojrzała na mnie.
- Skąd wiesz ? - dopytałem spoglądając na nią.
- Potrafię przepowiadać przyszłość , zupełnie jak profesor Rodrigez.
Uśmiechnąłem się i wziąłem z ławy pióro i kawał pergaminu.
- ,,Mamo i tato !
Jak wiecie , w Slytherin'ie i w innych domach , szczególnie w całym Hogwarcie (...)'' - pisałem .
Moja sowa właśnie jakoś uciekła z sowiarni i pukała w szybę otworzyłem ją i dałem jej list.
                                                                        ***
- Gdzie jest James ? - spytał się mnie Al kiedy szliśmy z Trilock'iem na kolację.
- Nie mam pojęcia... - wydukałem przestraszony.
- Jak gdzieś jest to wie , że mamy kolację i przyjdzie chłopaki - wtrącił się Tod.
Jedliśmy właśnie kolację. James'a jeszcze nie było.
- Gdzie on jest !? Zaraz przecież już idziemy ! Zostało 10 minut ! - panikował Al.
Jak zwykle Blade go uspokajał.
- Na pewno gdzieś tu jest i zaraz przyjdzie - mówił mu Blade.
- Czemu ja akurat mam wszystkich uspokajać ! - marudził pod nosem. 
Nagle usiadła koło mnie Rose Weasley.
- Hej. U was też giną różne osoby ? - spytała się wszystkich.
- Tak - odpowiedział cały długi stół chórem.
- JAMES! - krzyknął Al.
- Co jak on zniknął jak inni uczniowie !? - mówił przez łzy.
Miał świętą rację. Było to możliwe. Wszytko przeze mnie ! Jakbym nie wprowadził się z nim w kłótnię by tutaj był a Al ,by nie jęczał. Drapało mnie sumienie.
Wszyscy poszliśmy do dormitoriów. W pokoju nie było James'a ! Postanowiliśmy powiedzieć o tym profesorowi Ves'owi.
                                                               ***
- Kiedy zniknął ? - pytał z niedowierzaniem profesor.
- Około godziny 15 : 50 - wybełkotał z ostatnich sił Albus.
- A co się stało ze wyszedł 10 minut przed zakazem wychodzenia na jakiekolwiek piętro oprócz dormitoriów ? - pytał po raz ''enty''.
- Pokłóciliśmy się profesorze. Uderzył mnie w czoło , ale jak pan widzi , nic już mi nie jest. Potem wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami - wytłumaczyłem dokładnie.
- To mi wystarczy - odwrócił się.
- Możecie już iść - wskazał palcem mi i Al'owi drzwi.
Wyszliśmy.
                                                             ***
Dostałem list od rodziców o treści.
- ,,Scorpiusku !
Wiemy o tym. Twój ojciec słyszał o tym w ministerstwie. Boimy się o ciebie i o innych. Proszę , uważaj na siebie i nie łam regulaminu , który zarządziła Dyrektor McGonagall
Astoria i Draco ''.