niedziela, 17 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 3''

Rano wstałem , umyłem się i ubrałem. Pierwszy dzień w szkole okazał się normalnym dniem.
Wszedłem z Blade'em do wielkiej sali. Większość Ślizgonów już siedziała przy stole i jadła śniadanie. Usiadłem koło Luny. 
- Hej - przywitałem się
- Hej, chyba masz dziś humor zgadza się ? - zaśmiała się.
- Można tak powiedzieć - podrapałem się w głowę i zacząłem jeść śniadanie.
Do sali wszedł Albus. Jego włosy były pokręcone , miał dołki pod oczami i prawie się przewracał.
Usiadł koło mnie niemalże zasypiając.
- Co jest stary ? - zapytałem śmiejąc się.
- Nie zmrużyłem dziś oka - wycedził niepewnie.
- Doprawdy? - spojrzałem na niego pytająco.
Nie odpowiedział mi na pytanie gdyż zasnął.
- Co za śpioch - uśmiechnęła się Luna przyglądając się bacznie Al'owi.
Obudziłem go i razem poszliśmy na pierwszą lekcję eliksirów.
Lekcję prowadził ten profesor co wyczytywał imiona i nazwiska osób , do tiary przydziału. Był to profesor Ves Triclock. Zachowuje się na co dzień jak normalny nauczyciel ale jednak taki nie jest. Ciągle buja głową w chmurach i marzy o niebieskich migdałach.
Kazał nam zrobić według przepisu z książki eliksir miłosny. 
- Po co to komu ? - prychnął Blade.
Blade był jednym z chłopaków , którego bardzo lubiłem ale czasem zbyt dużo na wszystko narzeka.
No cóż... 
Kolejna lekcja była lekcją OPCM (obrona przed czarną magią). Uczyła jej profesor McGonagall , jak i też transmutacji.
Rzucaliśmy różne zaklęcia i ogólne, za to pełno rzeczy pisaliśmy na zwojach.
Wreszcie była przerwa na obiad. Byłem trochę znudzony , bo nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Krwawy Baron nagle ''wyskoczył'' z pod stołu i nieźle nas przestraszył. Zwykle nie miał takiego humoru. Przed ostatnią lekcją była nauka latania na miotle.
                                                                      ***
- Nieźle wam idzie - mówił entuzjastycznie Pan Hoch ; syn Pani Hoch.
Lataliśmy właśnie robiąc różne akrobacje. 
- Dobrze , teraz test - powiedział tak jakby nas chciał właśnie rozstrzelić.
- CO?! Test z latania już na pierwszej lekcji?! - mówiliśmy sobie od ucha do ucha.
Profesor ustawił nas w szereg. Każdy z kolei miał wykonać akrobację , którą napisał nam na karteczkach. Niektórym nie wychodziło to zbyt dobrze. Ciągle zapisywał coś w notatniku. Przyszła kolej na mnie. Wylosowałem karteczkę z napisem ,,Obrót o 180 stopni i podwójne wyminięcie''.
Jak zwykle wylosowałem NAJGORSZĄ Z KARTEK. Mnie już nic nie zdziwi.
Ktoś mnie tam dopingował ale skupiałem się wyłącznie na akrobacji. Coś tam zrobiłem , ale profesor nie wyraził żadnej emocji , nadal był ku temu obojętny.
- Dobrze dzieci. Takie teściki będą w każdy dzień w którym mamy zajęcia. W poniedziałek ogłoszę kto z każdych z domów czy dostanie się do Drużyny w Quiditchu. Dwie osoby... Koniec lekcji - wyćwierkał.
Weszliśmy do Hogwartu z dobrą miną do złej gry.
- Najgorszy nauczyciel z wszystkich ! - zasugerował James.
- Bez wątpienia - po raz pierwszy przyznałem mu rację.
                                                                     ***
Kolejna lekcja to zaklęcia. Było ich mnóstwo. Nie jestem w stanie ich wymienić , ale najbardziej zapamiętałem ,,Expecto Patronum''. Gdy wypowiedziałem to zaklęcie na lekcji (biegło po kolei) moim oczom ukazała się czarna pantera. To był mój patronus. Albus miał chyba jednorożca a Blade Kota.Lunie ukazał się wilk. Są jacy są. 
                                                                         ***
Lekcje dobiegły końca i poszliśmy do swoich dormitoriów odrobić lekcje. Nie było tego o dużo. Zszedłem do salonu zobaczyć czy ktoś tam jest. Wpadłem na Lunę .
- Przepraszam - wydusiłem podnosząc jej i moje książki.
- Nic nie szkodzi Malfoy - uśmiechnęła się szczerze.
Była to krępująca sytuacja.
Machnięciem różdżki podniosła swoje książki i poszła na kanapę.
- Nawet jest ładna - pomyślałem od razu odrzucając tę myśl.
Podszedłem do niej.
- Pomożesz mi w pracy domowej z OPCM ? - wydukałem rumieniąc się.
- Oczywiście , jestem z tego przedmiotu dobra - spojrzała na drzwi i otworzyła swoją książkę.
                                                                    *********
Luna bardzo mi pomogła w lekcjach. 
- Z jakiej racji ją nie przydzielili do Ravenclaw'u ! - myślałem.
Nawet była chwila gdy przypadkowo położyła swoją rękę na moją.^.^ Lecz szybko zdjęła ją i nadal mi tłumaczyła.
Do dormitorium wszedł James.
- Nadchodzą kłopoty ... - przewróciłem oczyma.
James zakochał się w Lunie , więc jak by zobaczył mnie z nią było by ze mną źle. I tak sądzę że uważa mnie za mięczaka. Podszedł do foteli i usiadł nic nie mówiąc. 
- James ? Wszystko , ok ? - spytałem się go .
- On Cię nie słyszy - odpowiedziała Luna.
- Spojrzałam na nią z niedowierzaniem
- Co?! - skrzywiłem się.
- Wiem że on się we mnie zakochał i gdy by nas zobaczył wpadł by w furię , bo osam nie wiem jak zagadać dziewczynę. Za pomocą zaklęcia zrobiłam że jesteśmy niewidzialni , i nas też nie słyszy - odpowiedziała z dumną miną.
Byłem zamurowany . Jak ona to zrobiła zresztą... Wróciliśmy do nauki.
                                                                           ***
Opowiedziałem wszystko Albus'owi. On nigdy ni nikomu nie wygada. Zareagował tak samo jak ja. 
- Czyżby przyjaciółka Rose była wiedźmą ? - zadrwił ze śmiechem.
- Nic mnie już nie zdziwi - szepnąłem sarkastycznie.
Była pora kolacji. Weszliśmy do Wielkiej Sali . Usiadłem i zacząłem jeść. Zobaczyłem kąta oka Lunę. Rozmawiała z pewną dziewczyną z czwartego roku. Też miała grzywkę na bok , ale blond włosy. 
 - To jest jej siostra! - olśniło mnie.
Podeszła normalnie do stołu i usiadła koło Samary Treacstone i James'a. Widziałem jak był zadowolony.Po kolacji dowiedziałem się że Shira Canterlot , jest siostrą Luny. Ale skąd Luna miała takie moce ?!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz