wtorek, 19 sierpnia 2014

,,Pierwszy rok w Hogwarcie cz 8 ''

Właśnie byłem na obiedzie w WS , kiedy Luna przyszła zapłakana.
- Co się stało ? - zapytałem.
- Moja siostra zaginęła ! Tak jak inni ! - złapała się za głowę.
- Przykro mi ... - wyraziłem współczucie.
Wstała od stołu i odeszła.
Nie wiem co złego powiedziałem ale wiem tylko , że była zrozpaczona. Jakbym miał brata lub siostrę , też bym się tak zachował.
Ale nie mam i dobrze mi z tym :P Zaczęła się lekcja zaklęć.
                                                                 ***
- Szukam członków do mojego chóru ! - powiedział Profesor Flitwick.
- Może ty Malfoy ? Nadawał byś się na chórzystę - dodał.
Cała klasa wybuchnęła śmiechem. Zawsze Flitwick obrażał kogoś w ten sposób.
Miałem jutro grać w meczu Quidditcha. Miałem kilka treningów , ale poza tym nic innego.
Po lekcjach udałem się na stadion od Quidditcha , by ćwiczyć i trenować ostatni dzień przed meczem. Mieliśmy grać z Gryffonami.
Ma placu zobaczyłem kilka ślizgonów z drużyny i Lunę.
- Luna ? Co tu robisz  - spytałem.
- James'a też porwano , a ja byłam 3 na liście z najlepszych uczniów w Quidk'u więc , Hoch przydzielił mi stanowisko Obrońcy - odwróciła wzrok.
Zaczęliśmy trening. Był taki jak inne , ale coś było nie tak... Nie wiem co , ale dziwnie się czułem.
                                                                           ***
Dziś był ten dzień. Po raz pierwszy miałem zagrać w meczu Quiditcha , na oczach wszystkich domów Hogwartu. Powietrze brękę , w niej był złoty znicz.
- Wygrali Ślizgoni ! - usłyszałem głos komendatora.yło rześkie , a wiatr słaby . Słońce grzało , chociaż że był już wrzesień. Słyszałem dopping'i różnych domów.
- To lecimy - powiedział Flint.
Arena była pełna. Nie było wolnego miejsca. Cała szkoła przyszła zobaczyć ten jedyny mecz. Ślizgoni i Gryfoni są od dawna wrogami i każdy był ciekawy co się wydarzy.
                                                                           ***
Przed oczyma coś mi przeleciało. Nie był to kafel lub inna kula. Był to Złoty Znicz. Popędziłem w kierunku gdzie leciał. Zauważyłem go , tak jak Rose Weasley , ścigająca w Gryffindorze.
Podleciałem w jego stronę. Wyciągnąłem rękę w stronę znicza . Ktoś mnie uderzył.
- Chyba dasz dziewczynie wygrać , co ? - zapytała Rose.
- A byś się nie zdziwiła ! - popędziłem za nim prawie , że prędkością światła.
- Jeszcze trochę ! - pomyślałem będąc 5 cm przed zniczem.
Niestety wyłożyłem się , bardzo mocno. Jednak podniosłem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz